jest coś
tak skupionego w dźwięku klawisza fortepianu.
uporządkowany,
lecz melodyczny. precyzyjny.
a zarazem
w jakiś sposób kojący.
- a więc co
na przykład poprawia ci humor, Alicjo? – podnosi wzrok na moment, poważnie
rozważając pytanie.
- średniki
i słowo jednocześnie.
aliteracja.
- aliteracja,
Alicjo?
absolutnie
tak.
boli już o
wiele mniej niż miesiąc temu.
- co
takiego?
wszystko.
ból
znacząco się zmniejszył. wspominam cię zaledwie kilkaset razy dziennie zamiast
kilku tysięcy. mruganie oczami jest o wiele łatwiejsze niż w zeszłym tygodniu. raz
na jakiś czas jestem w stanie odetchnąć zamiast przyglądać się zdjęciu waszej
dwójki w poszukiwaniu. jakiegoś. wyjaśnienia.
nieprawdy.
ale tak,
fortepiany.
one też
pomagają.
zamieniają
całą tę katastrofę w rodzaj liryki.
kolejna
scena w scenariuszu, trzy czy cztery strony temu, zaznaczona, a potem
przekreślona. zredagowana.
sfinalizowana.
namacalnie
zapomniana przy pomocy długopisu i bardzo konkretnych rozproszeń uwagi. kubek z
kawą umieszczony dokładnie nad nazwiskiem bohatera.
nagle nie
jesteś już powodem, dla którego muszę znieruchomieć na moment w środku dnia i
przełknąć szloch, którego nikt inny nawet nie widzi; nie.
nie,
zamiast tego cały nasz związek staje się opowieścią, którą ci zwracam.
ze
zmienionymi imionami.
i lepiej
napisaną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz