Może jest
dom. Może w Maryland – równie dobre miejsce do życia jak każde inne.
Może jest
pożar, może wybucha w kuchni, takie rzeczy się zdarzają, przeskakuje z pieca na
firanki na ścianę na sufit, i może dom płonie, i jej bracia giną we śnie,
oddychając poczerniałym powietrzem, aż ich mózgi przestaną pracować, i jej rodzice
giną, budząc się na moment w panice i modląc, zanim stopią się, powyginają i
zwęglą w nicość. Może dziewczyna, w swoim pokoiku na poddaszu nad garażem, nie
ginie. Może skacze przez okno na dach garażu, może spada stamtąd na wilgotną od
rosy trawę, może patrzy na dom i nie jest nawet w stanie krzyczeć, tak jest
przerażona, i może wybiega na ulicę, a jej sąsiad, rosły mężczyzna, były
policjant, chwyta ją i przyciska do piersi, mówiąc: - Nie patrz, nie patrz,
odwróć wzrok – podczas gdy ona dławi się i wymiotuje. Może tylko ona zostaje.
Może
strażacy ratują, co się da: żeliwny garnek, w którym jej ojciec przyrządzał
chili w zimowe niedziele, srebrną ramkę na zdjęcia, z jakimś cudem zachowaną
fotografią rodziców jej matki, rowerek najmłodszego brata, parę książek. Może
dziewczyna ich nie chce, wyrzuca je, za pieniądze, które zebrali sąsiedzi, jej przyjaciele
i znajomi rodziców kupuje nowe ubrania. Może przeprowadza się do miasta, by
zamieszkać z ciotką Alicją.
Może
ciotka Alicja nigdy nie chciała mieć dzieci, nie lubi, gdy się ją nazywa ciotką,
ale rozumie, jaka spoczęła na niej odpowiedzialność, co trzeba zrobić, więc
sprzedaje swoje mieszkanie w centrum, znajduje coś większego, z dwiema
sypialniami, blisko parku, może z widokiem na rzekę. Może Alicja pyta
znajomych, którzy mają dzieci, albo chrześniaczki, albo siostrzenice, o szkoły,
które są dobre, które nie, ale nie martwi się za bardzo, bo dziewczyna nie jest
dziewczynką, praktycznie nie jest już dzieckiem, lecz młodą kobietą, więc Alicja
pozwala jej żyć własnym życiem, wyposaża ją tylko to, co wydaje jej się
konieczne do życia: konto w banku, klucze do mieszkania, kartę biblioteczną, wyjaśnienie,
jak działa transport publiczny, jak młoda kobieta powinna zachowywać się na
ulicy.
Może
dziewczyna czyta książki w dni, kiedy nie jest w szkole, kiedy Alicja ma
spotkanie klubu czytelniczego, spotkanie grupy AA, wyjście do parku z ornitologami-amatorami
w celu liczenia ptaków. Może dziewczyna czyta książki w dni, kiedy jest w
szkole, jadąc autobusem, z książką w dłoni, drugą trzymając się uchwytu
mającego zapewnić pasażerowi równowagę, gdy autobus hamuje lub szarpie . Może
zaczyna palić papierosy, bo wydaje jej się to słuszne, i ponieważ jest to
ogień, ponieważ musi tworzyć, a potem wdychać ogień, i myśli o popiołach swych
braci i rodziców – bo popiołami się stali, czterema kupkami popiołu pogrzebanymi
w jednym grobie – gdy odrywa czerwony ognik papierosa, który tańczy na wietrze.
Może
dziewczyna ścina włosy na krótko, potem żałuje, próbuje znowu zapuścić. Może
pani Duncan, jej nauczycielka angielskiego ze szkoły w Maryland, przysyła jej
list pełen nieaktualnych nowin i najlepszych życzeń, który wprawia dziewczynę w
smutny nastrój, więc drze go i wyrzuca skrawki przez okno, gdzie unosi je wiatr.
Może na wysokości ósmego piętra zawsze wieje. Może dziewczyna nigdy nie
odpisuje pani Duncan, ani nikomu innego, bo jest pogrążona w smutku. Może mówi
sobie: „Jesteś wyjątkowa, jesteś magiczna, wszystko ma jakiś sens”, ale może
sama w to nie wierzy. Może sądzi, że wszechświat jest tak wielki, iż każdy
człowiek i to, co mu się przydarza, jest statystyczną anomalią, i może nigdy
nie była dobra z matematyki. Może myśli, że pociechą byłoby wierzyć, iż w jej
żyłach płynie magia, chociaż wie, że to tylko krew i popioły i resztki DNA jej
rodziców.
Może
dziewczyna myśli o cięciu. Może o głodowaniu, o byciu piękną. Może o zrobieniu
loda wszystkim chłopcom z drużyny piłkarskiej, albo o pisaniu gniewnych haseł
flamastrem na ramieniu, albo o tym, żeby nauczyć się grać na gitarze i
komponować piosenki, albo pisać wiersze i stać się sławną, ale w końcu wszystko
to wydaje się jej śmieszne i głupie, więc w zamian siedzi do późna przed
telewizorem oglądając seriale kryminalne. Może wygląda przez okno sypialni,
kiedy nie czyta, ani nie ogląda telewizji, i może z sypialni nie roztacza się
żaden widok, więc spogląda w dół podwórka-studni, i może wychyla się przez okno
któregoś wieczora, by zapalić papierosa, i zapala zapałkę za zapałką, lecz
wszystkie gasną na wietrze, który zawsze wieje na wysokości ósmego piętra. Może
mówi: - Cholera – i chodzi jej o ogień, może ma na myśli cholerny ogień,
początek i koniec wszystkiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz