Różnica
między ostrzeżeniem i groźbą jest niewielka, a zależy – tak jak to rozumiem –
od wyboru. To znaczy, kiedy stojąca nade mną dziewczyna mówi: „Nie ruszaj się
albo rozwalę ci łeb”, to czy ona czuje, że ma wybór? Czy też zachodzi tu
sytuacja przyczynowo-skutkowa: ja się poruszam, a ona pociąga za spust? Bo
jeżeli tak, to ona daje mi ostrzeżenie. Ale jeżeli już zdecydowała, to wtedy
jest to groźba. Mogłaby podjąć odwrotną decyzję, a wtedy mam szansę wrócić do
domu z nieuszkodzoną czaszką.
Jest to
stworzenie drobnokościste, wagi piórkowej, o twarzy osłoniętej i ciele ukrytym
w czarnej bluzie z kapturem. Dzieciak, w gruncie rzeczy, o miękkiej, mlecznej
skórze i długich rzęsach, ale wie, jak trzymać pistolet. Jej chłopak nie wie;
wkroczył do mojego banku, jakby więcej ćwiczył przed lustrem niż na
jakiejkolwiek strzelnicy, dzierżąc czterdziestkępiątkę luźno i bokiem, więc
jego polecenia („Na kolana, ty lichwiarska gnido”) nie brzmiały zbyt
przekonywająco. Potem zjawiła się ona, jej małe paluszki zaciśnięte na kolbie w
prawidłowym oburęcznym chwycie, z lufą wycelowaną w środek mojego czoła, i tak
znalazłem się na kolanach, modląc się w duchu.
On pilnuje
kasjerów, a ona mnie, nie pozwalając oderwać się od podłogi moim kolanom i opaść
ramionom z pachami mokrymi od chłodzonego klimatyzacją potu.
- Jak się
nazywasz, słonko? – pytam niskim głosem.
Wpatruje
się w moją czaszkę, jakbym nie miał oczu.
- Jasne,
nie chcesz powiedzieć. W porządku. Ja jestem Roy. Będę cię nazywał Bonnie. Jak
Bonnie i Clyde, znasz tę historię?
Żadnej
reakcji.
- Widzisz,
Bonnie to taka twarda, ładna dziewczyna, a ponieważ niezbyt podoba jej się
mieszkanie z rodzicami, to ucieka z gościem imieniem Clyde. Wszystko wygląda
fajnie, ale Clyde to niebezpieczna postać. Bonnie nie jest złą osobą, ale
zostaje wplątana w całą historię i – muszę ci to powiedzieć – szczęśliwego
zakończenia nie ma. Ten gość tutaj, nie wiem, co planuje, ale...
-
Szybciej, kurwa! – wrzeszczy Clyde na łkającą Judy w kasie nr 2, a jego krzyk
odbija się echem od marmurowej podłogi i pokrytych boazerią ścian.
- Możesz
to jeszcze odwrócić, wiesz? Posłuchaj, Bonnie, mam w domu córeczkę. Julia. Ma
dziesięć lat. Ty też masz tatę, prawda? On nauczył cię strzelać?
Clyde jest
już przy następnej kasie. – Twoja kolej, suko – mówi do Marco.
- Może nie
dogadujesz się ze swoim tatą, może poświęca ci za mało czasu, jest za surowy albo jeszcze coś, ale wiesz
przecież, że cię kocha. Tak jak ja kocham moją Julię. Ty też kochasz swojego
tatę, prawda?
- Mojego
tatę? – pyta Bonnie; ciska mi spojrzenie ciemnozłotych oczu o czarnych
źrenicach. – To pieprzony pijak i zbok.
Ucieka
momentalnie wzrokiem, ale nie na tyle szybko, bym nie domyślił się, jak to
jest: światło z korytarza budzące tę ładną dziewczynę, zgarbione ramiona jej
ojca i jego bełkotliwy głos: - Złotko, to był naprawdę ciężki dzień... – Potem
gniotący ciężar i zapach whisky, łzy i niemoc, niczym koszmarny sen, serce i
płuca wypełnione ołowiem, zduszony oddech.
Nie,
ojcostwo to nie jest dla niej nic świętego.
Zamykam
się, czekam w milczeniu, obserwuję, jak skupia się w sobie. Rosnące napięcie sprawia,
że czuję ból między łopatkami i u podstawy kręgosłupa.
- No już,
dziecino, zabierzmy Prosiaczka na przejażdżkę – woła Clyde. Spojrzenie Bonnie
przesuwa się błyskawicznie w prawo, a jej głowa zaczyna się obracać. Wypatruję
linii jej profilu, by rzucić się naprzód, pod pistoletem, chwycić ją w pół,
obalić na ziemię i rozewrzeć jej palce, ale zanim zdążę to uczynić, och, widzę mrugnięcie jej długich
powiek, zaskoczenie w jej bursztynowych oczach, i w tym ostatnim wybuchowym
ułamku sekundy wiem, wiem, że jej słowa nie były groźbą, lecz ostrzeżeniem.
Originally published by Flash Fiction Online.
Originally published by Flash Fiction Online.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz