Tata szedł
przez świeżo skoszony trawnik niosąc tacę z grillowanymi kiełbaskami, kiedy
nagle jego kolana zesztywniały, a z nosa buchnął czarny dym. Pochylił się do
przodu i broda opadła mu na piersi, podczas gdy z otwartych ust wciąż buchały kłęby
czarnego dymu. Rozległ się głośny huk i krzyk dziecka, a tata padł na ziemię
twarzą w dół, z łokciami wycelowanymi w niebo i z ciałem wciąż ułożonym w
pozycji człowieka niosącego tacę z kiełbaskami.
Mama
zagoniła wrzeszczące dzieciaki do kuchni i zadzwoniła po wujka Steve’a, który
zjawił się w ciągu dziesięciu minut. W międzyczasie zdążyła wcisnąć czerwone świeczki
w tort i zaintonować wesołe „Sto lat”, którego dźwięki mieszały się z hukami
dochodzącymi z ogrodu.
Przyszedł
wujek Steve i rękami nałożył sobie kawałek waniliowego tortu. Uściskał mamę, a
potem nachylił się i życzył mi wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
- Pomożesz
mi z tatą? – zapytał.
Mama
uśmiechnęła się i powiesiła tekturowego osiołka na drzwiach spiżarni. Wujek
Steve przytrzymał tylne drzwi i wyszedłem na zewnątrz.
Tata wciąż
dymił, gdy się doń zbliżyliśmy. Raz na jakiś czas nad jego głową strzelała
iskra. Wujek Steve podał mi do potrzymania metalowe pudełko i pochylił się, by
zajrzeć tacie do ucha.
- Czy
powinniśmy go dotykać? – zapytałem.
- Będziemy
musieli – odparł.
Wziął się
do roboty, używając śrubokręta, kombinerek i innych narzędzi, których nigdy
wcześniej nie widziałem. To były dopiero moje dziesiąte urodziny. Nie znałem
się za bardzo na narzędziach. Wujka Steve’a też zbyt dobrze nie znałem, tyle że
podejrzewałem, że umie czytać w myślach.
Stukał i
pukał przez dłuższą chwilę, ciągnąc tatę za ręce i operując kluczem pod pachą.
Potem wsunął tacie do gardła niewielki instrument. Umieścił palec między jego
zębami, macając w poszukiwaniu czegoś. Potem pociągnął i usłyszeliśmy głośny
szczęk.
- Aha! –
powiedział.
Tata już
nie dymił. Wujek Steve postukał go w kark, nasłuchując. Powietrze wokół nas
zaczynało się przejaśniać. Słyszałem śmiechy dobiegające z wnętrza domu.
- Z tatą
będzie wszystko w porządku, Nate – powiedział wujek Steve.
- Co mu
się stało? – zapytałem.
- Po
prostu się przegrzał. Według mnie zapomniał dziś rano dolać płynu chłodniczego.
Włączył
malutką latarkę i zaświecił nią tacie w dziurkę od nosa. Mówiąc działał dalej.
-
Posłuchaj, Nate. Domyślam się, że nigdy dotąd nie widziałeś taty w takim
stanie. Ale nie przejmuj się. Za minutkę skończę i tata będzie jak nowy. Wiesz,
dlaczego go tak reperuję? Bo on zrobiłby to samo dla mnie i robił to już w
przeszłości.
- Dlaczego
nie zawieziemy go do lekarza? – zapytałem.
-
Niektórzy ludzie idą do lekarza, a niektóre samochody jadą do warsztatu, tak? Czasem
jednak trzeba zabrać samochód do lekarza, a człowieka do warsztatu. Rozumiesz?
Nie
rozumiałem za bardzo, więc zająłem się zbieraniem porozrzucanych kiełbasek,
żeby się na coś przydać.
- Przykro
mi, chłopcze, widzę że nie wyrażam się jasno. Jak by to powiedzieć? Gdyby większość
ludzi na świecie – twoją mamę, babcię, ciebie – rozebrać na części, zdjąć z
nich wierzchnie warstwy, zostałyby nam w rękach mięśnie, nerwy, włókna i tak
dalej, zgadza się? Uczyłeś się w szkole o mięśniach?
Skinąłem
głową.
- Cóż, są
ludzie, którzy są zbudowani inaczej. Gdyby ściągnąć ich powłokę, w środku
znaleźlibyśmy liście, korzenie i korę, wiesz? Inni składają się tylko z wody
morskiej i wodorostów, jeżeli jesteś w stanie sobie to wyobrazić. A jeszcze
inni – tacy jak twój tata i ja – są jakby bardziej mechaniczni.
- Okej –
powiedziałem.
- Już
prawie skończyłem. Wiesz co, pozbieraj może resztę tych kiełbasek i wyrzuć je.
Upieczemy nowe, gdy tylko się z tym uwinę.
Wszedłem
do domu i wyrzuciłem kiełbaski do kosza. Mama uśmiechnęła się i objęła mnie.
Dzieciaki bawiły się w chowanego, biegając po pokojach z opaskami na oczach.
Chyba zdążyły już zapomnieć o dymiącym mężczyźnie w ogrodzie.
Po kilku
minutach przestałem się z nimi bawić. Podszedłem do kuchennego okna i wyjrzałem
na zewnątrz. Wujek Steve i tata stali przy starym czerwonym grillu, popijając
napoje i śmiejąc się. Tata spostrzegł mnie i pomachał do mnie w słońcu.
Odmachałem
do niego i wujka Steve’a. Opuściłem ramię, a pod pachą coś mi cichutko szczęknęło.
Originally published by Flash Fiction Online.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz