środa, 25 grudnia 2013

Mike McCormick, "Urodziny"

Tata szedł przez świeżo skoszony trawnik niosąc tacę z grillowanymi kiełbaskami, kiedy nagle jego kolana zesztywniały, a z nosa buchnął czarny dym. Pochylił się do przodu i broda opadła mu na piersi, podczas gdy z otwartych ust wciąż buchały kłęby czarnego dymu. Rozległ się głośny huk i krzyk dziecka, a tata padł na ziemię twarzą w dół, z łokciami wycelowanymi w niebo i z ciałem wciąż ułożonym w pozycji człowieka niosącego tacę z kiełbaskami.

Mama zagoniła wrzeszczące dzieciaki do kuchni i zadzwoniła po wujka Steve’a, który zjawił się w ciągu dziesięciu minut. W międzyczasie zdążyła wcisnąć czerwone świeczki w tort i zaintonować wesołe „Sto lat”, którego dźwięki mieszały się z hukami dochodzącymi z ogrodu.

Przyszedł wujek Steve i rękami nałożył sobie kawałek waniliowego tortu. Uściskał mamę, a potem nachylił się i życzył mi wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.

- Pomożesz mi z tatą? – zapytał.

Mama uśmiechnęła się i powiesiła tekturowego osiołka na drzwiach spiżarni. Wujek Steve przytrzymał tylne drzwi i wyszedłem na zewnątrz.

Tata wciąż dymił, gdy się doń zbliżyliśmy. Raz na jakiś czas nad jego głową strzelała iskra. Wujek Steve podał mi do potrzymania metalowe pudełko i pochylił się, by zajrzeć tacie do ucha.

- Czy powinniśmy go dotykać? – zapytałem.

- Będziemy musieli – odparł.

Wziął się do roboty, używając śrubokręta, kombinerek i innych narzędzi, których nigdy wcześniej nie widziałem. To były dopiero moje dziesiąte urodziny. Nie znałem się za bardzo na narzędziach. Wujka Steve’a też zbyt dobrze nie znałem, tyle że podejrzewałem, że umie czytać w myślach.

Stukał i pukał przez dłuższą chwilę, ciągnąc tatę za ręce i operując kluczem pod pachą. Potem wsunął tacie do gardła niewielki instrument. Umieścił palec między jego zębami, macając w poszukiwaniu czegoś. Potem pociągnął i usłyszeliśmy głośny szczęk.

- Aha! – powiedział.

Tata już nie dymił. Wujek Steve postukał go w kark, nasłuchując. Powietrze wokół nas zaczynało się przejaśniać. Słyszałem śmiechy dobiegające z wnętrza domu.

- Z tatą będzie wszystko w porządku, Nate – powiedział wujek Steve.

- Co mu się stało? – zapytałem.

- Po prostu się przegrzał. Według mnie zapomniał dziś rano dolać płynu chłodniczego.

Włączył malutką latarkę i zaświecił nią tacie w dziurkę od nosa. Mówiąc działał dalej.

- Posłuchaj, Nate. Domyślam się, że nigdy dotąd nie widziałeś taty w takim stanie. Ale nie przejmuj się. Za minutkę skończę i tata będzie jak nowy. Wiesz, dlaczego go tak reperuję? Bo on zrobiłby to samo dla mnie i robił to już w przeszłości.

- Dlaczego nie zawieziemy go do lekarza? – zapytałem.

- Niektórzy ludzie idą do lekarza, a niektóre samochody jadą do warsztatu, tak? Czasem jednak trzeba zabrać samochód do lekarza, a człowieka do warsztatu. Rozumiesz?

Nie rozumiałem za bardzo, więc zająłem się zbieraniem porozrzucanych kiełbasek, żeby się na coś przydać.

- Przykro mi, chłopcze, widzę że nie wyrażam się jasno. Jak by to powiedzieć? Gdyby większość ludzi na świecie – twoją mamę, babcię, ciebie – rozebrać na części, zdjąć z nich wierzchnie warstwy, zostałyby nam w rękach mięśnie, nerwy, włókna i tak dalej, zgadza się? Uczyłeś się w szkole o mięśniach?

Skinąłem głową.

- Cóż, są ludzie, którzy są zbudowani inaczej. Gdyby ściągnąć ich powłokę, w środku znaleźlibyśmy liście, korzenie i korę, wiesz? Inni składają się tylko z wody morskiej i wodorostów, jeżeli jesteś w stanie sobie to wyobrazić. A jeszcze inni – tacy jak twój tata i ja – są jakby bardziej mechaniczni.

- Okej – powiedziałem.

- Już prawie skończyłem. Wiesz co, pozbieraj może resztę tych kiełbasek i wyrzuć je. Upieczemy nowe, gdy tylko się z tym uwinę.

Wszedłem do domu i wyrzuciłem kiełbaski do kosza. Mama uśmiechnęła się i objęła mnie. Dzieciaki bawiły się w chowanego, biegając po pokojach z opaskami na oczach. Chyba zdążyły już zapomnieć o dymiącym mężczyźnie w ogrodzie.

Po kilku minutach przestałem się z nimi bawić. Podszedłem do kuchennego okna i wyjrzałem na zewnątrz. Wujek Steve i tata stali przy starym czerwonym grillu, popijając napoje i śmiejąc się. Tata spostrzegł mnie i pomachał do mnie w słońcu.


Odmachałem do niego i wujka Steve’a. Opuściłem ramię, a pod pachą coś mi cichutko szczęknęło.

Originally published by Flash Fiction Online.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz